Zbuntowana owieczka
Z natury swej jestem przekorna i zazwyczaj nie wyznaję ślepo poglądów większości. Oczywiście śledzę aktualne trendy i mody, zwłaszcza te panujące w rękodziele, ale bez szczególnego napięcia i ze sporym dystansem. Absolutnie nie naśladuję niewolniczo tego, co wymyślił lub zrobił ktoś inny. Pomijając kwestię plagiatu, bo to szeroki temat, zasługujący na osobny wpis, takie bezmyślne kopiowanie wydaje mi się straszliwie nudne i jałowe. Tak „zrzynając” w ogóle nie czułabym, że zrobiłam coś sama.
Zupełnie nie działa na mnie presja konieczności wykonania, posiadania czy znajomości czegoś, bo tak trzeba, bo to właśnie jest na czasie i tzw. wszyscy biegną za tymi hasłami, niczym pokorne owieczki. Dla mnie żaden must have ani must do nie istnieje! Rzecz jasna od niektórych swych życiowych reguł robię czasem drobne wyjątki. Bywa, że coś, co akurat, z łaski kapryśnego gustu gawiedzi, stało się modne i popularne, po prostu podoba mi się i jednak chcę to mieć lub własnoręcznie wykonać.
Wówczas przeczekuję falę powszechnego zachwytu i nieco później, po cichu łowię dla siebie taki skarb. Jeśli zaś sprawa dotyczy jakiegoś szczególnie urokliwego wzoru, projektu lub techniki dziergania, wtedy chłonę samą ideę, nasycam się inspiracją, ale właściwa robótka, jeśli się jednak na nią decyduję, może być co najwyżej autorską wariacją na jakiś temat. Musi jednak być jak najbardziej „moja”.
Ostatnio na licznych facebookowych grupach szydełkowych swego rodzaju hitem sezonu są słoiczki różnych kształtów i rozmiarów, ubrane w niciane koszulki i pełniące funkcję lampioników, najczęściej na świeczkę typu tealihgt. Są bardzo dekoracyjne. Postawione na stole pozwolą w prosty sposób zrealizować ideę kolacji przy świecach, wyczarowując romantyczny nastrój. Powieszone w ogrodzie, na werandzie lub balkonie pięknie rozświetlają letnie wieczory, tworząc aurę wakacyjnej sielanki.
Początkowo miałam cierpliwie przeczekać tę modę i dopiero za jakiś czas spożytkować zapas ładnych szklanych opakowań, zapełniających już spory kawałek półki w moim „magazynie”. Ale gdy Pan Mąż mniej więcej miesiąc temu kupił w Lidlu hiszpański deser nugatowy (z racji swego koloru początkowo omyłkowo wzięty przeze mnie za pasztet) w ślicznych słoiczkach, przypominających te „słynne”, po jogurtach z Biedronki, ja też zapałałam chęcią posiadania tego typu dzierganych lampioników.
Moje koszulki na słoiczki powstały z dość grubej i sztywnej, nieco błyszczącej nici w odcieniu écru, pochodzącej z lumpeksowego odzysku. Dokładnie tej samej, której użyłam do wykonania witrażowego pokrycia wazonu oraz do obrzucenia pikotkami lnianego woreczka na najmniejsze motki lub szpulki. Pracowałam moim ulubionym, właściwie niemal uniwersalnym, szydełkiem w rozmiarze 1,3 mm.
Na dnie każdego lampionika powstała rozeta o gęstym wzorze, by całość dobrze się układała. Ścianki pokryła prosta siatka tylko z oczek łańcuszka i półsłupków. Przez kołnierz z szeroko rozmieszczonych pęczków, składających się z podwójnych słupków, przeplotłam wąską satynową wstążkę w niemal identycznym kolorze. Spory jej zapas kupiłam w ubiegłym roku do ozdobienia biżuterii ślubnej.
A co Wy sądzicie o (nie tylko robótkowych) modach i trendach? Podążacie za nimi, czy chadzacie własnymi drogami? Łatwo im ulegacie, czy jednak stawiacie opór? A może potraficie zachować stoicki spokój i dystans? Ciekawe, czy jestem samotną „zbuntowaną owieczką”, czy jest nas nieco więcej?
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: recykling, szydełko, szydełkowy świecznik, wstążki
Deser nugatowy a’la pasztet mnie rozwalił 😀
Bo to naprawdę miało taki pasztetowy kolorek. 😉
Cudne
Dziękuję. 🙂
Ładne
Dziękuję. Miło mi. 🙂
Śliczne 🙂
Dziękuję. Cieszę się, że się podobają. 🙂
Prochu to Pani nie wymyśliła, ale założenie szlachetne życzę sukcesów i co by się Pani plagiat nie zdarzył, co na tej niwie to trudna przeszkodą
Oj, słyszę tu nutkę złośliwości! 😉 Zupełnie niepotrzebną… Wymyślanie czegokolwiek nie było moim zamiarem. Ot, napisałam parę słów o tym, że nie lubię bezrefleksyjnie chodzić drogami wydeptanymi przez tzw. większość. A za życzenia oczywiście serdecznie dziękuję.
Jak będziesz mieć możliwość zrób zdjęcia wieczorem 😉 bardzo efektowna praca 🙂
Ja lubię szukać inspiracji u innych – nigdy mi się nie udało zrobić nic identycznego 😉 bo zawsze schodzę na manowce pt ” co by tu wykombinować „
Dziękuję. 🙂 W wolnej chwili na pewno zrobię fotki, bo sama jestem ciekawa, jak lampioniki „działają”. 😉 Ja mam dokładnie tak samo. I o to twórcze kombinowanie właśnie chodzi!
Bardzo ładne te Twoje sweterki na słoiczki 🙂 A deser pasztetowy mnie rozwalił 😀
Dziękuję. 🙂 „Sweterki na słoiczki” – bardzo podoba mi się to określenie. 🙂 Oj tam, oj tam… Czepiacie się ludzieńkowie tego pasztetu… Ta buro-brązowa masa, która była w słoiczkach naprawdę w ogóle nie kojarzyła mi się z deserem! 😉
Kasiu, przefajne te serwetki a pomysł na ich zastosowanie jeszcze lepszy!!!
Dziękuję. 🙂 Serwetki w roli statystek podczas sesji fotograficznej zagęszczają „koronkową atmosferę”. 😉
A na słoiczkach są ubranka dziergane specjalnie na miarę.