Taki duży, taki mały może łapać sny
Gdy jesienią ubiegłego roku pracowałam nad dużym, sznurkowym łapaczem snów, przeznaczonym na prezent urodzinowy dla Siostry, tak spodobał się on mojemu Mężowi, że nawet próbował kusić mnie, bym zmajstrowała inny podarunek, a szarego „sznurkowca” zostawiła jako ozdobę naszego domu.
Tak się szczęśliwie złożyło, że niewiele później, trzynastego dnia nowego roku, sam obchodził urodziny z poważną i okrągłą liczbą świeczek na torcie. Nadarzyła się więc okazja, by móc obdarować Go jego własnym, specjalnie na tę okoliczność zaprojektowanym, miękkim nośnikiem pozytywnej energii.
Z mięsistego bawełnianego sznurka, tym razem w ciemniejszym, bardziej „męskim” odcieniu szarości, wydziergałam ażurowy dysk o równomiernym układzie słupków i oczek łańcuszka, tworzącym prosty, promienisty motyw. Błąkały mi się wówczas po głowie różne kosmiczne skojarzenia, więc by nadać łapaczowi indywidualnego charakteru, spłaszczyłam co nieco metalową obręcz tak, żeby przybrała formę elipsy. Przekonałam się przy tym, jak trudno ręcznie nadać jej pożądany symetryczny kształt.
U jej podstawy zawisły sznurkowe, jasno i ciemnoszare frędzle. Na kilka z nich oraz na górną pętlę mocującą nawlekłam jubilerskie przekładki z patynowanego metalu, ozdobione zygzakowatym, jakby nieco indiańskim wzorem. Ponieważ nabrałam już trochę wprawy w posługiwaniu się takim grubym włóknem i dużym szydełkiem, praca nad łapaczem, zwłaszcza o tak szczególnym przeznaczeniu, była czystą przyjemnością. Znacznie większego wysiłku i pomysłowości wymagało ukrycie prezentu przed ciekawskim wzrokiem Męża, żeby, dość jednak delikatna, robótka nie pogniotła się i nie uszkodziła.
By dać nieco odpocząć rękom, ale nie porzucać jeszcze tematu łapaczy snów, zmajstrowałam, tym razem dla siebie, znacznie mniejszą wersję do powieszenia na szyi. Ponieważ nadal wytrwale realizuję jedno z postanowień noworocznych i porządkuję poupychane już niemal po całym domu robótkowe „przydasie”, wykorzystałam garść skarbów, odkrytych w tym niełatwym procesie. Cienką metalową bransoletkę owinęłam resztką błyszczącego kordu w odcieniu starego złota. Na niej zaś rozpięłam pajęczynę z prostych makramowych splotów, dla kontrastu wykonanych z lnianego sznurka, z którego powstały również trzy pierzaste chwosty. Frędzle i zawieszka to skrawki ciemnobrązowej bawełnianej sznurówki. Do tego jeszcze garść drewnianych korali, wygodne metalowe zapięcie i pendant gotowy!
Pozostając w indiańskim, szamańskim klimacie, pokażę Wam na koniec jeszcze parę kolczyków, jakie kilka lat temu wydziergałam szydełkiem z resztek kordonków, ozdabiając je beżowymi i brązowymi koralikami, wytoczonymi z drewna lub kości. Ostatnio często towarzyszą mi i nowemu naszyjnikowi.
I tym akcentem na jakiś czas żegnam się z motywem łapaczy snów. Choć jak znam siebie, to pewnie nie będzie on przesadnie długi… Planuję znów zająć się nową, papierową miłością i twórczo pomachać nożyczkami oraz umoczonym w kleju pędzlem. Będzie ku temu sposobność, bo Walentynki tuż, tuż…
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: dekoracja wnętrz, kolczyki, naszyjnik, sznurek bawełniany, sznurek lniany, łapacz snów
Ale ładny! Taki inny niż te wszystkie dziecięce, których jest teraz pełno 😀 A mąż zadowolony?
Dziękuję. 🙂 Mąż szczęśliwy, że łapacz jest taki inny i zrobiony specjalnie dla Niego. 🙂
Piękne są <3 Pomysł z prezentem dla Męża – cudowny i powtórzę się, ale frędzle ze sznurka wyglądają rewelacyjnie 🙂 Twój mniejszy łapacz snów też jest świetny – sama chciałabym kiedyś zrobić taki, przeplatany 🙂 A kolczyki idealnie pasują do indiańskich motywów 😉
Dziękuję bardzo. 🙂 Jestem raczej odporna na mody, ale łapacze mnie „złapały”, więc majstruję… 😉
Bardzo lubię Łapacze snów w różnych odsłonach, Twoje są piękne. Mąż z pewnością został mile zaskoczony. Kolczyki – majstersztyk.
Dziękuję bardzo. 🙂 Rzeczywiście udało mi się zrobić mu niespodziankę. 🙂
A ja myślałam że to łapacz snów?
Bo to jest łapacz snów, tylko miniaturowy, do noszenia na szyi.