Pechowa sowa i wiekowa włóczka

Opublikowane w Szydełkowanie przez dnia 1 lipca 2016 12 komentarzy

Od pewnego czasu panuje moda na ubrania, biżuterię oraz rozmaite ozdoby z motywem sowy. Mnie akurat taki trend nie przeszkadza, bo bardzo lubię te niezwykłe, piękne nocne ptaki. Co prawda to stężenie sowich gadżetów i jakość ich wykonania chwilami niebezpiecznie trącą kiczem, ale o gustach podobno się nie dyskutuje… W obecnym sezonie wiosenno-letnim wróciły również, obłaskawione modą, i to już nie tylko w hippisowskim wydaniu, indiańskie łapacze snów. A właściwie mocy lub duchów… O tym, że w owe siatki nie zawsze zaplątują się tylko dobre, chętne do współpracy siły, miałam okazję przekonać się, gdy spróbowałam połączyć oba motywy w jednej robótce.

Oczy mojej pierwszej sowy-łapacza powstały na mini-obręczach z cienkich metalowych bransoletek. Do dziergania i plecenia użyłam białej bawełnianej włóczki, od dawien dawna turlającej się po jednym z robótkowych koszy. Ponieważ była przybrudzona i miała nierówny odcień, postanowiłam całość ufarbować herbatą. I tutaj zaczęły się kłopoty… Okazało się bowiem, że po zamoczeniu metalowe kółka zareagowały z esencją herbacianą i sczerniały, brudząc przy tym otulające je sploty. Poza tym robótka, zamiast przybrać jednolity, piękny, ciepły odcień, zrobiła się jakaś taka szarobura, pokrywając się to tu, to tam brzydkimi zaciekami lub dziwnymi plamami. Istny rękodzielniczy koszmar…

Roniąc łzy z bezsilnej złości, musiałam uznać swe braki w wiedzy z dziedziny chemii. Ale co z tą włóczką?! I nagle przypomniałam sobie, ile nawalczyłam się z nią w zamierzchłych czasach moich niechlubnych szydełkowych początków. Najwidoczniej drzemiące w niej złe moce znów dały o sobie znać… Ale ja nie poddaję się tak łatwo! Nieudana robótka poszła do kosza, a ja zaczęłam wszystko od nowa. Tym razem sowie oczy wydziergałam na bazie płaskich plastikowych bransoletek, kupionych niegdyś, o ile dobrze pamiętam, w jednym z osiedlowych lumpeksów. Zawzięłam się, by koniecznie obłaskawić krnąbrną włóczkę i wypędzić z niej raz na zawsze złośliwe duchy przeszłości.

Szydełkowe oczy, powstałe z kombinacji łańcuszków i półsłupków, wykonałam szydełkiem o grubości 2,5 mm. Był to przy okazji test nowego nabytku, który niedawno wzbogacił mój „park maszyn” dzięki Ani Skowrońskiej. Jest długie i dość elastyczne, aluminiowe, pokryte teflonem w klasycznym szarym kolorze. Doskonale mi się nim pracowało, więc, jeśli jeszcze takiego nie znacie, z  czystym sumieniem mogę Wam je polecić. Takie szydełka, przeznaczone do grubszych kordonków, włóczek i sznurków, występują w wielu rozmiarach, od 2,00 mm aż do 12,00 mm (ja mam jeszcze 2 x 4,00 mm i 4,5 mm). Wyprodukowała je znana firma KnitPro. Seria nazywa się po prostu Aluminium Grey.

Dziergany szydełkiem korpus mojej sowy mógłby wyglądać zbyt ciężko, więc spróbowałam pobawić się makramą. A skoro o duchach przeszłości w tym wpisie mowa, to plotąc tę prostą siatkę (jak łapacz, to łapacz!), uzmysłowiłam sobie, że ostatni raz motałam węzełki w takim układzie jakieś… ćwierć wieku temu, podczas szkolnych tortur na zajęciach ZPT. Dół plecionki, a także oczy i zawieszenie ozdobiłam szklanymi koralikami w miodowym odcieniu, pozostałymi po starym indyjskim naszyjniku. Tym razem udało się również farbowanie. Czarna herbata z suszoną brzoskwinią nadała włóczce wreszcie odpowiedni kolor. I kto by pomyślał, że jedna robótka może wywołać tyle emocji!

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!

Tagi: , , , , ,

Komentarze (12)

  1. Shonali pisze:

    Podoba mi się ta sowa, bardzo fajny pomysł 🙂 Makramowy dół bardzo pasuje 🙂

  2. Arachne pisze:

    Dziękuję. 🙂 Znów udany eksperyment. 😉

  3. Bardzo udany eksperyment 🙂 Wyszło świetnie 😉

  4. Arachne pisze:

    Dziękuję. 🙂

  5. Szydełkowa pasja Kaśki pisze:

    Świetny pomysł, super efekt! Przypomniałaś mi tą makramą jak robiłam na ZPT ze sznurka do snopowiązałki taki wiszący koszyczek na doniczkę. Nie była to moja bajka. 🙁 Korale z kredek też nie. 🙂 Pozdrawiam

  6. Arachne pisze:

    Dziękuję. 🙂 Ja na ZPT walczyłam niemal ze wszystkim: z szyciem, haftem, makramą i… szydełkowaniem. Do dziś zastanawiam się, dlaczego tak źle mi wtedy szło.

  7. Quanna pisze:

    Bardzo pomysłowa sowa! Super 🙂

  8. Arachne pisze:

    Dziękuję. 🙂 Upór czasem popłaca… 😉

  9. Ampka pisze:

    Nieźle! Ja do tej pory nie mogę się zabrać za łapacz snów. Twój wygląda niesamowicie!

  10. Arachne pisze:

    Dziękuję bardzo. 🙂 Jeżeli rzeczywiście tego potrzebujesz, na pewno kiedyś przyjdzie właściwy moment…

  11. kati k pisze:

    I dobrze, że się nie poddałaś 😉 sowa łapiąca sny – super !

  12. Arachne pisze:

    Też tak myślę. 😉 Dziękuję bardzo! 🙂

Zostaw ślad po sobie!