Dzierganie to czasem olimpijskie wyzwanie

Opublikowane w Szydełkowanie przez dnia 30 sierpnia 2021 0 komentarzy

Pomijając kilka innych ważnych dla świata wydarzeń, sierpień upłynął pod znakiem dwóch olimpiad. Gdzieś tam, hen w dalekiej Japonii sportowcy walczyli z czasem, grawitacją i odległością, a przede wszystkim z własnymi słabościami i niemocami. Chociaż zwykle sport plasuje się dość daleko poza kręgiem moich zainteresowań, pomyślałam sobie, że wszyscy szydełkujący i dziergający miewają swoje osobiste małe olimpiady. To będą robótki, które wykonuje się od razu, w iście sprinterskim tempie, albo na raty, kolejnymi „skokami w dal”, na ile pozwolą okoliczności i rozmaite „przeszkadzacze.” Codzienne długie i forsowne maratony dużych, pracochłonnych projektów. Radość i duma w chwili ich ukończenia, zaiste na miarę złotego medalu. Ciche porażki, gorzko zaplątane w sprutych niciach lub włóczkach. Nieplanowane, czasem naprawdę zaskakujące, spektakularne wyczyny i rekordy…

Ja również mam takie swoje olimpijskie robótkowe wyzwania. Trzy z nich chciałabym Wam dziś pokazać, przy okazji pisząc o nich kilka słów. Szydełkowe skoki przez przeszkody codzienności towarzyszą powstawaniu trzeciej już ażurowej chusty, tym razem w słonecznych żółcieniach oraz słodkich, intensywnych różach. Dzierganie dużego filetowego obrusa o zawiłym wzorze w stylu retro, to systematyczny trening cierpliwości, a zarazem prawdziwy bieg na orientację. Zwłaszcza, gdy wykonuje się go bez schematu. Prawdziwym długodystansowcem i rekordzistą jest jednak ogromny obrus z łączonych elementów, powstający bardzo, bardzo powoli i mozolnie już prawie od dekady.

Jakie będą losy tych robótek – czas pokaże. Chusta ma duże szanse na szybki finał, bo przyda się jako ciepłe otulenie i barwny poprawiacz nastroju na jesienne chłody i słoty. Filetowy obrus to dziewiarska łamigłówka i sama jestem ciekawa efektu. O ile dotrwam do upragnionego końca… Ale o tym opowiem kiedyś w osobnym wpisie. Natomiast obrus z łączonych elementów, to niestety wieloletni rezydent mojego „kuferka wstydu”, ostatnio coraz rzadziej opuszczający owo smutne schronienie. A jakie olimpijskie wyzwania Wy, drodzy miłośnicy szydełka, macie w pamięci, w szufladzie, w koszyku?

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!

Tagi: , , , , ,

Zostaw ślad po sobie!