Będąc szczęśliwym chomikiem
Odkąd pamiętam, zawsze coś zbierałam. W dzieciństwie były to ładne, kolorowe kamyki. Te, które przetrwały próbę czasu, dziś stroję w szydełkowe koronki. Nieco później przyszła pora na ozdobne drobiazgi, słoniki, aniołki… Szybko dało też o sobie znać moje zamiłowanie do wszelkich staroci i tzw. przedmiotów z duszą. Dzięki niemu powstało kilka większych kolekcji, m. in. starych pocztówek oraz fotografii. Wraz z mężem uzupełniamy także zbiór dzwonków, coraz bardziej opanowujących nasze małe mieszkanko. O miejsce na półkach walczy również rozrastająca się nasza wspólna biblioteczka.
Ale oprócz zorganizowanego kolekcjonerstwa, wzbogacanego wiedzą i mniej lub bardziej fachową literaturą, moja natura zbieracza ma również swoje drugie oblicze. Mój wewnętrzny chomik każe mi gromadzić wszystko to, co tylko mogłabym poddać twórczym przeróbkom. Skutek jest więc taki, że niemal każdy zakamarek mojej „pracowni”, którego nie zajęły jeszcze przybory, a przede wszystkim materiały do dziergania oraz wyrobu biżuterii, wypełniony jest wstążkami, sznurkami, tasiemkami, słoiczkami, buteleczkami, skrawkami materiałów… Oczywiście starannie uporządkowanymi. Przecież w małym mieszkaniu, by nie utonąć wśród rzeczy, na bałagan po prostu nie można sobie pozwolić.
Specjalną kategorię wśród tych zapasów stanowią różne resztki włóczek, kordonków i nici. Pochodzą głównie z dwóch źródeł. Część zachowała się jeszcze z babcinego krawiecko-dziewiarskiego skarbca. Pozostałe są to podarunki od bliskich i zaprzyjaźnionych osób, wiedzących o mojej szydełkowej pasji, w tym również od kilku czytelniczek z biblioteki, w której pracuję. Niektóre motki i szpulki „biorę na warsztat” niemal natychmiast po ich otrzymaniu, większość jednak musi poczekać na swoją kolej.
I tak właśnie było z niedużym motkiem bawełnianej włóczki w szarobeżowym kolorze. Turlał się po koszykach i pudełkach przez długie lata i ciągle nie miałam na niego pomysłu. Bo co tu zrobić z takim nijakim kolorem? Ani to beż, ani écru. Jakaś kawa z mlekiem… No właśnie! Jeśli kawa i mleko, to potrzebny kubek, a pod kubek przydałaby się podkładka. I tak, nomen omen, po nitce do kłębka, wymyśliłam zastosowanie dla włóczkowego kopciuszka. W rezultacie włóczki wystarczyło jedynie na pięć podkładek, ale to nic, bo do niedzielnej rodzinnej kawy zasiada u nas nie więcej, niż pięć osób.
Dziergało mi się zaskakująco przyjemnie, choć taka włóczka nie jest najłatwiejsza w obróbce, bo składa się z kilkunastu nie skręconych ze sobą nici. Postęp prac możecie prześledzić na moim Instagramie. Machałam szydełkiem w rozmiarze 1,6 mm, czyli nieco za cienkim do tej włóczki, ale dzięki temu udało mi się nadać podkładkom sztywność i zwartą formę, a ostatnie okrążenia wykonane z gęsto ułożonych słupków wywijają się ładnie ku górze, naśladując poszczególne kwiatowe płatki.
I tym sposobem po raz kolejny udowodniłam sobie, że w moim zbieraczym szaleństwie jednak jest metoda. Mój wewnętrzny chomik jest bardzo zadowolony… A jak to jest u Was? Też gromadzicie skarby do przerobienia, z myślą, że wszystko może się jeszcze przydać? I jak dużo takich zdobyczy jest w Waszych pracowniach? Bardzo jestem ciekawa Waszych sposobów na rękodzielniczy recykling!
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Ładniutkie te podkładeczki
A co do zbierania to moja kolekcja przydasi tak się rozrosła, że zajmuje połowę szafek w domu i jeszcze trochę w piwnicy, a mąż przy każdych większych porządkach straszy, że mnie z tym wszystkim wyeksmituje No cóż, niestety nie mam pracowni a przecież musze czymś karmić moją artystyczną duszę…
Dziękuję. Moja „pracownia” też rozsiana jest po całym mieszkaniu. Na szczęście mąż cierpliwie znosi tę moją manię, a czasem nawet sam ją wspiera. 😉
Mam identycznie i też gromadzę różne rzeczy, także doskonale Cię rozumiem 🙂
A podkładki są śliczne 🙂
Dziękuję. 🙂 Świadomość, że takich chomików jest więcej podnosi na duchu. 😉
Mam tę samą dolegliwość 🙂 podobno to nieuleczalne,
masakra 🙁
Chomikowania się nie leczy, można jedynie dokarmiać i łudzić się, że potrafi się to kontrolować. 😉
Śliczne podkładki! Też się do takich przymierzam 😛
Dziękuję bardzo. 🙂 Koniecznie pokaż efekty tych „przymiarek”! 😉
Śliczne podkładki 🙂 Też mam mnóstwo takich zachomikowanych zapasów.
Dziękuję. 🙂 Kilka dni temu robiłam wiosenne porządki w swoich „magazynach” z mocnym postanowieniem spożytkowania przynajmniej części zachomikowanych zapasów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie… 😉
Ja nigdy niczego nie zbierałam. Dopiero teraz chyba odbijam sobie za wszystkie czasy. Mam masę kordonków, kilkadziesiąt szydełek, masę guziczków, tasiemek – bo może kiedyś się przydadzą 🙂
Cieszę się, że zajrzałam do Ciebie. Zapraszam także w odwiedziny
Ten nałóg może dopaść każdego i w każdym wieku. 😉 Bardzo mi miło. Zapraszam ponownie i także wybieram się w odwiedziny. 🙂