Pracownia (1): Przyjemne z pożytecznym
W poprzednim wpisie opowiadałam Wam o moim nieuleczalnym nałogu gromadzenia rozmaitych robótkowych „przydasiów.” Okazało się, że nie tylko ja cierpię na tę manię. Zmotywowało mnie to do wiosennych porządków i do przyjrzenia się zawartości szafek oraz półek, które szumnie nazywam pracownią. Gdy tak segregowałam swoje małe skarby, przyszło mi do głowy parę pomysłów na ich spożytkowanie, od razu więc zabrałam się za realizację kilku nowych recyklingowych projektów.
Efekt pierwszego z nich możecie obejrzeć na zdjęciach. Prostokątny, zaopatrzony w dwa uchwyty, woreczek z szarego, luźno tkanego lnu dostałam od kogoś w prezencie, a właściwie jako opakowanie właściwego podarunku. Sądzę, że jest to maszynowa, masowa produkcja, o czym świadczą niezbyt staranne boczne i górne przeszycia. Torebka prawdopodobnie była opakowaniem jakiegoś zestawu kosmetyków. Sugerować to może (teraz już ukryty) ślad kleju po oderwanym znaku firmowym.
Szpecącą plamę przesłoniłam okrągłą dekoracją, wykonaną z resztki bawełnianej włóczki, z której wydziergałam prawie-komplet podkładek pod kubki, znany Wam już z ostatniego wpisu. Ceramiczny koralik o delikatnym perłowym połysku pochodzi z rozmontowanego kolczyka bez pary. Wspomniana włóczka posłużyła również do przyszycia ozdoby. Dzięki temu szwy stały się prawie niewidoczne.
Cały woreczek obrzuciłam półsłupkami oraz pikotkami, tworzącymi drobniutkie ząbki, przełamujące monotonię linii szycia i odrobinę ukrywające brzydkie maszynowe niedoróbki. Do wykonania tej minimalistycznej koronki użyłam z kolei anonimowej nici, pochodzącej ze sprutej serwetki, kupionej dawno temu w którymś z lumpeksów. Nitka jest lekko błyszcząca i mocno skręcona. Strukturą nieco przypomina Muzę 20, ale jest od niej ciut grubsza (ale cieńsza od Muzy 10) i sztywniejsza. Ponieważ sporo jej jeszcze zostało, więc posłuży do kolejnej robótki, ale o tym opowiem następnym razem.
Od początku procesu poprawiania urody lnianego woreczka miałam już w głowie pomysł, do czego mogłabym go wykorzystać. Ponieważ prace upiększające nie trwały zbyt długo, szybko mogłam się przekonać, czy to zadziała. Dziergając zazwyczaj siedzę na kanapie, mając na wyciągnięcie ręki stojącą nieopodal komodę z szeroką górną szufladą. To moje prywatne szydełkowe centrum dowodzenia.
Każdy, kto pracuje z nićmi, kordonkami lub włóczkami dobrze wie, jak irytujące bywają turlające się, uciekające we wszystkie strony szpulki, kłębki, czy motki. Ale ja już nie mam tego problemu! Teraz gdy zaczynam robótkę, wkładam kłębek do woreczka i zawieszam go na lewym uchwycie szuflady. Nitka swobodnie zwisa między kanapą a komodą. Nic już się nie plącze, nic nie rozprasza mojej uwagi. W taki oto sposób, łącząc przyjemne z pożytecznym, znacznie poprawiłam komfort pracy. Dziwię się, że nie wpadłam na to wcześniej! Ale czasami do najprostszych rozwiązań dochodzi się najdłużej…
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: len, nici bawełniane, woreczek, włóczka bawełniana
Subtelnie i praktycznie 🙂 ślicznie 🙂
chomikowanie ma jak widać swoje dobre strony 😉
Dziękuję. 🙂 Zdecydowanie plusy przeważają! Właściwie jedyny minus, to pochłanianie miejsca przez rozrastające się zapasy. W małym mieszkaniu to troszkę daje się we znaki, ale mobilizuje również do utrzymywania porządku.
Zawsze to miło zrobić coś ładnego z niczego 🙂 bardzo ładna torebka na nici!
Dziękuję. 🙂 Taka twórczość najbardziej cieszy.
Woreczek wygląda ślicznie, super zmiana 🙂
Dziękuję. 🙂 Dobra zmiana w moim wydaniu. 😉
Śliczny 🙂
Dziękuję. 🙂
Super pomysł z tym ozdobieniem 🙂 Torba zyskałam swój charakter 🙂
Dziękuję. 🙂 Chciałam, żeby była „bardziej moja”. I chyba się udało… 😉