Pracownia (2): Do kosza cały ten kram!
W poprzednim wpisie zarzekałam się, że dzień urodzin spędzę z dala od motków i szydełek. I prawie dotrzymałam słowa. Z jednym wszakże wyjątkiem. Ale za to jakim! Już od rana Pan Mąż kręcił się niespokojnie. W pewnym momencie wyjął z szafy sporą paczkę i uroczyście mi ją wręczył. A w niej…
Duży prostokątny kosz z przecieranej na biało wikliny, w romantycznym stylu shabby chic. Piknikowy, z ruchomymi klapami. Wyłożony ciemnoszarym płóciennym pokrowcem w białe kropki, obszytym maszynową koronką, a po obu stronach pałąka wiązanym na troczki. Pachnące i trzeszczące cudo!
Dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam! Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie pomajstrowała jeszcze przy nim troszeczkę i nie dodała choć skrawka własnej twórczości. Wyprułam więc fabryczne wykończenie pokrowca i zastąpiłam je samodzielnie wydzierganą szeroką szydełkową bordiurą.
Robótka drobna i teoretycznie bardzo prosta. W praktyce jednak jej wykonanie zajęło mi prawie cały tydzień. A właściwie dobór wzoru. Nic mi się nie podobało. Stwierdziłam więc, że zamiast wybrzydzać, zaprojektuję go sobie sama. Za to od razu wiedziałam, jakiej nici użyję. Wybrałam dość gruby, lecz przy tym miękki, lniano-bawełniany portugalski kordonek Limol (60% lnu, 40% bawełny / 455 m).
Ale po co mi taki wielki kosz? I co, oprócz wspomnianej koronki, ma on wspólnego z szydełkowymi robótkami? Już spieszę z odpowiedzią. Dotychczas mniej lub bardziej regularnie używane szydełka, igły, motki, szpulki i kłębki, pochowane w małych koszykach, pudełkach albo woreczkach, panoszyły się po całym niemal mieszkaniu, anektując powoli kolejne skrawki miejsca w pokoju i w kuchni.
I właśnie po to, by położyć kres tej cichej inwazji oraz towarzyszącemu jej chaosowi, wymyśliłam, że uporządkuję ten podręczny kram i zamknę go w koszu. Mąż pilnie śledził moje pomysły i dzięki temu mobilna filia robótkowej pracowni Arachne powstała znacznie szybciej, niż się spodziewałam. Pewnie miał już dość znajdowania igieł lub szpilek wbitych w kanapę i szydełek zabłąkanych pod poduszką…
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: kordonek lniany, koszyk, mobilny zestaw robótkowy, prezent
Piękny kosz!!! Szkoda, że mój nie Mąż nie ma takich pomysłów… Pozostało mi tylko wzdychać 😛 moje takie najbardziej podręczne rzeczy są w dwóch pudełkach: po żelkach i po lego duplo 😛
Dziękuję. 🙂 Na pocieszenie powiem, że nie obyło się bez małej sugestii z mojej strony… 😉
Koronka pięknie ozdobiła Twój prezent, który sam w sobie jest piękny i jaki praktyczny
Dziękuję. 🙂 Miło mi, że się podoba. 🙂
Bardzo lubię wiklinę i takie kosze 🙂
Ja również! 😉