Robótkowe cytaty: „Kochankowie mojej matki”

Opublikowane w Księga cytatów, Polecam przez dnia 22 kwietnia 2016 0 komentarzy

Zdjęcie pochodzi ze strony: www.empik.com

Wiosna wciąż kaprysi, męcząc wiatrem i deszczem, więc dla wszystkich spragnionych ciepła i słońca (choć może niekoniecznie od razu w afrykańskim wydaniu), mam dziś kolejny, tym razem nieco dłuższy, robótkowy cytat z mojej literacko-dziewiarskiej kolekcji. Zaczerpnęłam go z kart powieści psychologicznej autorstwa Christophera Hope’a, pt. Kochankowie mojej matki.

Jest to, spisana w formie wspomnień syna, historia niezwykłej kobiety, której losy można porównać do biografii Karen Blixen. Niestety, zamiłowanie do podróży, szalonych przygód, dzikiej afrykańskiej przyrody, polowań i samotnych lotów, a także słabość do przystojnych mężczyzn o awanturniczej naturze i równie oryginalnych pasjach, pozostawiało jej niewiele czasu na zajmowanie się dzieckiem. Stąd cała opowieść przepełniona jest z jednej strony ogromną fascynacją i podziwem, z drugiej zaś żalem, rozgoryczeniem i nieutuloną tęsknotą samotnego, niekochanego chłopca.

Jak nietuzinkową osobą była Kathleen Healey, niech świadczy chociażby fakt, że przyjaźniła się z samą królową deszczu, szamanką i władczynią ludu Lebalola. A poznały się pewnego dnia dzięki noszonym zawsze przy sobie przez bohaterkę książki drutom i szydełkom. Przeczytajcie sami:

Kiedy moja matka była młodą kobietą, poszła na pieszą wycieczkę w Magaliesberg, pasmo gór za Pretorią, słynące z drapieżników i myśliwych oraz burskich buntowników i duchów.

[…]

Zawsze mówiła, że nic tak nie łagodzi bólu jak długa wędrówka. Wspięła się na jedno ze wzgórz tak typowych dla Magaliesbergu, skałę skąpaną w popołudniowym słońcu, szarozielonym buszu i wielkiej ciszy. Kiedy dotarła do osady krytych strzechą chat z glinianymi ścianami, malowanymi w faliste linie na zielono, niebiesko i biało oraz w trójkąty i zygzaki w kolorach ochry i czerni, poprosiła o wodę. Chociaż o tym nie wiedziała, w tym miejscu nie mogłaby poprosić o cenniejszy i bardziej czczony żywioł.

Zaprowadzono ją przed oblicze jakiejś dumnej kobiety z oczami jak jeziora mleka, która siedziała na drewnianym tronie pokrytym skórami lwów, odziana w płaszcz z lamparciej skóry, a wokół w kurzu klepiska tłoczyli się ludzie, wskazujący, że moja matka powinna zrobić to samo. Kiedy zapytała dlaczego, byli zaszokowani jej ignorancją. Czyż nie wiedziała, że znalazła się przed obliczem Królowej Deszczu Magaliesbergu, Bamadodi VI, władczyni gór i monarchini ludu Lebalola?

– Wielkie nieba, nie! Skąd miałam to wiedzieć? Boże, czy zrobiłam coś złego? Poprosiłam o wodę, a ona, jako królowa deszczu, była gotowa kazać niebu, by się dla mnie otworzyło. Niesamowite!

[…]

Moja matka miała ze sobą robótkę: dziergała sweter dla swego zmarłego narzeczonego, który był uczulony na dzianiny fabryczne. Królową zaciekawił jej zestaw drutów i szydełek. Czy to igły do zabijania wrogów, czy ozdoby do upiększania ciała? Matce pozwolono zademonstrować zastosowanie tych szydełek na ciałach doradców Królowej. 

[…]

– Te szydełka i druty nie zostały zrobione po to, by zabijać, lecz aby tworzyć – odpowiedziała matka, która miała dar komponowania efektownych zdań w najmniej oczekiwanej chwili, i uniosła swe duże dłonie. – Muszę znaleźć dla nich zajęcie, a nie istnieje nic, co można wykonać tak pięknie obiema dłońmi… no, pewnie poza grą na fortepianie… więc ja robię na drutach.

Królowa była zaintrygowana.

– Pokaż mi.

Doradcy wrócili do chłeptania rozlanego piwa, a matka demonstrowała rzędy oczek, posługując się dwoma długimi drutami do swetra i czterema mniejszymi do skarpetek. Bamadodi poprosiła moja matkę, by pokazała, jak to się robi, jej trzem córkom. W czasie kilku kolejnych wizyt matka dawała królewskim córkom lekcje robienia na drutach oraz szydełkowania. Od tego czasu Królowa Bamadodi i moja matka zostały przyjaciółkami.

Ludzie Królowej Bamadodi byli wspaniałymi dziewiarzami. Znawcy twierdzą, że robienie na drutach było czymś, co Królowe Deszczu Magaliesbergu zawdzięczały brytyjskim misjonarkom, które próbowały (bezskutecznie) odwieść je od pogaństwa. Ale to nieprawda. Umiejętności robienia na drutach nauczyły się od mojej matki. Nauczyły się wszystkiego, od ściegów francuskich i pończochowych po warkoczowe. W późniejszych latrach Królowa Bama, występując w koronie, ubierała się w piękny wełniany strój w barwach zieleni, cukierkowego różu i jaskrawych żółci.

[…]

 Christopher Hope: Kochankowie mojej matki. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2008

Zachęcam Was również do lektury pozostałych robótkowych cytatów, a może i całych polecanych przy okazji książek. Mam nadzieję, że znajdziecie wśród nich coś dla siebie (link tutaj).

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!

Tagi: , ,

Zostaw ślad po sobie!