Apetyt rośnie w miarę tworzenia
Parafrazując popularne powiedzenie, głoszące, jakoby nasz apetyt miał rosnąć w miarę jedzenia, stwierdzam z radością, że u mnie rękodzielniczy zapał rzeczywiście zwykł rosnąć w miarę tworzenia. Majstrując zestaw łapaczy snów, pokazany w poprzednim wpisie, tak rozsmakowałam się w jesiennych klimatach, że niemal natychmiast po ich ukończeniu zabrałam się za następne dekoracje.
I znów powróciłam do jakże wdzięcznego motywu dyń. Tym razem jednak zachciało mi się trochę większych „okazów”, odłożyłam więc na bok włóczki i szydełka, dla odmiany chwytając za igłę z nitką. Bawełniane koszulki, wyłowione jeszcze podczas wiosennych porządków w szafie, użyczyły materiału na biało-beżowy tercet. Duża dynia powstała z dziecięcej czapki kupionej w lumpeksie.
To właśnie od niej wziął swój początek cały pomysł, który wykiełkował mi w głowie jeszcze zimą, podczas jednych z ostatnich szmateksowych zakupów przed pandemią. Wnętrza dyniek wypełniłam wszelkimi zbędnymi tekstylnymi resztkami i ścinkami. Ogonkom kształt, kolor, a przede wszystkim ciepły, korzenny zapach nadały kawałki kory cynamonowej z ubiegłorocznych zapasów. Ostatecznie jednak nie obeszło się bez udziału szydełka, za pomocą którego z cienkiego szarego lnianego sznurka wydziergałam okrągłe mocowania, wszyte u podstawy pachnących dyniowych ogonków.
Złota polska jesień trwa sobie w najlepsze, dość łaskawa pogodą, bogata i hojna kolorami, więc choć to już za chwilę połowa listopada i trzeba by wreszcie pomyśleć o bożonarodzeniowych ozdobach, ja ciągle jeszcze łapię jesienne inspiracje. Właściwie nigdy nie tęskniłam za zimą. Dla mnie ładna jest tylko na obrazku. A w tym roku świąteczny nastrój wydaje mi się abstrakcyjny i odległy…
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: dekoracja wnętrz, recykling, szycie
Super wyszły. 🙂
Dziękuję. 🙂
Na żywo prezentują się jeszcze bardziej okazale. 🙂