Myśleć twórczo i patrzeć pod nogi
Bardzo, ale to bardzo nie lubię się śpieszyć. Wszelki pośpiech zawsze mocno mnie stresuje i zwykle wprawia w nerwowy nastrój. W miarę możliwości staram się więc spokojnie dreptać przez życie. Powoli, w swoim własnym tempie. Wierzcie mi, że wtedy naprawdę widać i słychać dużo więcej z tego, co dzieje się wokół. Łatwiej również patrzeć pod nogi i to nie tylko po to, by nie wdepnąć w kałużę, ominąć niebezpieczną wyrwę w chodniku, czy pana ślimaka, któremu z natury cudownie nigdzie się nie śpieszy. Można dzięki temu również odkryć świat rzeczy porzuconych lub zagubionych, istniejący tuż obok, bo właśnie pod naszymi stopami… Naprawdę warto się nad nim uważnie pochylić.
Bowiem w szczelinach asfaltu, chodnikowych płyt i krawężników lub tzw. kocich łbów można znaleźć prawdziwe skarby! Dla mnie największą wartość mają takie zdobycze, które mogę później twórczo wykorzystać. W myśl starej zasady zbieraczy o naturze chomików, wszystko może się przydać. Oprócz rzeczy bardziej pospolitych, jak koraliki, guziki, czy kolczyki bez pary, zdarzają się od czasu do czasu różne małe ciekawostki i osobliwości. Prawdziwym ich królestwem bywają praskie podwórka.
Jakieś dwa tygodnie temu, gdy wracałam z pracy, mój wzrok przykuła oddalona o kilka kroków mała różowa kropka. Nie dowierzając swemu oku krótkowidza musiałam koniecznie zbadać, co to takiego. Szczerze mówiąc do dziś nie do końca wiem, co wpadło mi w ręce. Moje pierwsze skojarzenia pobiegły natychmiast w krainę słodkości, więc mała plastikowa brzydula dostała imię Panna Muffinka.
Po dokładniejszych oględzinach u szczytu jej kremowej główki odkryłam małą dziurkę, sugerującą, że figurka była pierwotne breloczkiem lub jakąś zawieszką. Dlaczego więc nie mogłaby być nią znowu? Poszperałam w swoich wszystko-mających zapasach. Wystarczyły dwie szpilki jubilerskie, kropelka kleju, łańcuszek, bladoróżowy koralik ze szkła weneckiego, dwie przekładki w kształcie kwiatków oraz karabińczyk do naszyjników, charmsów lub bransoletek. Chwila czasu i gotowe!
Czy Wam też zdarza się uważnie zerkać pod nogi i łowić porzucone przez innych drobiazgi? Co z nimi robicie? Lądują na dnie szuflady, czy może bywają na tyle inspirujące, że dajecie im drugie życie? Nawet wtedy, gdy są tak pokraczne, dziwne, brzydkie i kiczowate, że aż… śliczne?
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: koraliki szklane, recykling, zawieszka
Też nie lubię się spieszyć, ale raczej nie patrzę pod nogi, 🙂 a od czasu jak przesiadłam się do mojego spalinowego rumaka to niestety chodzę po ulicach swojego miasta coraz mniej. Nadrabiam to potem w domu i ogrodzie, ale niestety tam nie znajduję takich skarbów (nie licząc psich, mocno zdewastowanych już zabawek). Plastikowy drobiazg, ale ma coś w sobie. 🙂
Tak, jest specyficznej urody… 😉 Ja manię patrzenia pod nogi i zbieractwa mam właściwe od dziecka. Kamyki, muszelki, szkiełka, guziki, koraliki… Ale wśród znalezionych tym sposobem skarbów mam też pasek fioletowego zamszu, który posłużył za bazę do naszyjnika, czy zamszowe kwiaty, które stały się broszkami. A guziki uskładały się na bransoletkę.
Śliczna ….ale ja bym jej nie znalazła 🙂
Dlaczego nie? Naprawdę wystarczy patrzeć pod nogi! 🙂
Też tak mam 😀 zawsze wypatruję różne dziwne rzeczy. Mam ten nawyk ze zbierania grzybów^^
O, to uwaga i czujność wyćwiczone do perfekcji! 🙂
Wszystko przepiękne 🙂
Dziękuję. Miło mi, że moje drobiazgi się podobają. 🙂
Nie masz za co naprawdę są prześliczne 🙂
🙂 🙂