Broszki, które nie śmiecą
Masowa produkcja oraz bezmyślna, łapczywa konsumpcja powodują, że świat zasypywany jest tonami śmieci. Na szczęście coraz więcej osób stara się podchodzić możliwie odpowiedzialnie i racjonalnie do zakupu, użytkowania i pozbywania się rzeczy, a idea zero waste stopniowo obejmuje kolejne dziedziny naszego codziennego i zawodowego życia. A jak to jest w rękodziele? Czy w radosnym szale twórczym jednak da się zachować nieco umiaru i zdrowego rozsądku? Ja chyba znalazłam na to swój sposób…
Pomysł na zamknięte w formie broszy miniaturowe ogrody spacerował mi po głowie już od dawna. Właściwie przez cały ubiegły rok dziergałam i szyłam kolejne elementy, wchłaniałam i przetwarzałam w głowie rozmaite inspiracje. Aż pewnego dnia te barwne mozaiki wreszcie zaczęły same się układać. Jedna, druga, trzecia… i następne. Na razie powstało ich 10, a w kolejce czeka co najmniej drugie tyle.
Przydaje mi się dosłownie wszystko: ścinki tkanin i dzianin po krawieckich przeróbkach, skrawki ozdobnych taśm, wstążek i koronek, resztki włóczek, sznurków, rzemyków, kordonków i nici, zepsute suwaki, strzępki filcu, wszelkiego rodzaju guziki, drewniane i ceramiczne korale, szklane koraliki, kolczyki bez pary, druciki, przekładki, szpilki jubilerskie, szklane kaboszony oraz sto innych rzeczy…
Swoich przysłowiowych pięciu minut doczekały się wreszcie gromadzone latami pokłady rozmaitych „przydasiów”, istny plankton wszelakiej domowej drobnicy, małe skarby z krawieckich przyborników Mamy i Babci, rozmaite koleżeńskie „podrzutki”, tajemnicze uliczne znajdy, a także ocaleńcy, którzy szczęśliwie uniknęli ostatniej podróży na śmietnik. I to przy nich właśnie zatrzymam się na moment.
Nie raz już wspominałam, że staram się najczęściej, jak to tylko jest możliwe, dawać niechcianym, pozornie bezużytecznym przedmiotom drugie, czasem zupełnie nowe życie. W krainie broszek wszyscy mają równe szanse, zarówno kawałek stłuczonego dziecięcego kubeczka, jak i plastikowa siatka po owocach, a nawet skrawek srebrzystej folii, uchwyty torebek prezentowych czy zabłąkane piórko. Natomiast wszelkie tekstylne ścinki i odpadki, od resztek nici po skrawki materiałów, przydają mi się do wypełnienia i usztywnienia podstawy broszek, tworząc coś jakby wysepki pod moje małe ogrody.
Z perspektywy czasu widzę, że tworzenie broszek stało się dla mnie nie tylko sposobem na twórcze wykorzystanie całej tej, zdawałoby się zbędnej, drobnicy, ale pozwala mi na trochę inne, nieco szersze spojrzenie na otaczające mnie przedmioty i sposób ich używania. Wysoka fala inspiracji i pomysłów, dostrzeganych niemal wszędzie wokół, wciąż nie opada, więc ta nowa, twórcza „zabawa” wypełnia mi teraz niemal każdą wolną chwilę. Kolejne jej efekty z pewnością co jakiś czas będą się tutaj pojawiały.
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Prześliczne.
Dziękuję. 🙂
Lubię bardzo przeglądać pani stronkę – znajduje tutaj ciekawe pomysły i to jest prawdziwe hand made nie wspomagane półfabrykatami. Proszę częściej się pokazywać bo nie mogę się doczekać. Pozdrawiam z Manchesteru.
Bardzo mi miło. Ach, gdyby doba miewała zapasowe czasowe kieszenie… 😉 Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Są przepiękne – cudowny pomysł na wykorzystanie resztek i uchwycenie piękna z każdego kawałka, gratuluję pomysłu.
Serdecznie dziękuję. 🙂