Sezon na dynie z drugiej nogi
Zanim opowiem o tym, jak powstały tytułowe dynie, kilka słów na dwa nieco inne, choć równie jesienne tematy. Po pierwsze: porządki w szafie. Każda kobieta dobrze wie, że niezależnie od pogody zmiana sezonu to poważna sprawa! Po drugie: rozstania… Tym razem bez żalu. Wręcz przeciwnie, bardzo pozytywne i oczyszczające, a nawet z odrobiną dumy, bo dokonało się w szczytnym celu.
Dwa, czasami nawet trzy razy do roku reorganizuję zawartość swojej szafy, a niepotrzebne mi już ubrania prędzej czy później znajdują swoje nowe właścicielki. Kilka tygodni temu, dzięki akcji Ubrania do Oddania (szczerze polecam, bo działają bardzo sprawnie, a przy okazji można zasilić finansowo wybrany projekt charytatywny – szczegóły tutaj), z radością rozstałam się ze wszystkimi ciuchami, które od paru sezonów czekały na swój dalszy los. Zrobiło mi się lżej o dwa całkiem spore pudła…
Po każdej tego typu selekcji pozostaje jednak również trochę rzeczy, które nie nadają się już do noszenia lub przeróbki. Takie tekstylne odpady nie lądują jednak w koszu na śmieci, tylko w osobnym worku-poczekalni. W swoich robótkach i rękodzielniczych projektach równie chętnie wykorzystuję bowiem zarówno nowe materiały prosto ze sklepu, jak i wszelkie skarby lub „przydasie” z odzysku.
Nie inaczej jest i w tym twórczym jesiennym sezonie. Obfitość dyniowych plonów zapewniły właśnie takie resztki, pochodzące zarówno z własnej szafy, jak i z drugiego obiegu, czyli z tzw. drugiej ręki, mające już dawno za sobą czasy fabrycznej świetności i pełnienia pierwotnie nadanej im funkcji.
A właściwie z drugiej nogi, bo kolorowych „skórek” wszystkim dziewięciu dyniom użyczyły… stare rajstopy w odpowiednich, lekko spranych, jesiennych kolorach: musztardowej żółci, bardzo dyniowej pomarańczy oraz rudego brązu. W środku zasnęły wyłowione ze wspomnianego worka, specjalnie dobrane, najbardziej miękkie, delikatne szmatki i ścinki, pozwijane w kształtne kulki lub węzełki.
Każda dynia dostała również ogonek z kawałka różanej łodygi (wszelkie bukiety to prawdziwe skarbnice materiałów do ponownego spożytkowania!), umocowany w kółku wydzierganym szydełkiem z szarego lnianego sznurka oraz nadające odpowiedniego kształtu przeszycia, poczynione żółtą muliną oraz pomarańczowymi i brązowymi nićmi, pochodzącymi jeszcze z babcinych zapasów krawieckich. Im również czas, przespany w czeluściach niciowników i szuflad, delikatnie złagodził kolory…
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: dekoracja wnętrz, szycie, szydełkowa dynia