O serwetce, która nie chciała się skończyć
Ponieważ dziergam w niezbyt sportowym tempie, by zdążyć na czas, pracę nad tą serwetką zaczęłam już w długi majowy weekend. Ciekawy wzór, wyszperany na jednym z robótkowych blogów, sprawiał wrażenie niezbyt trudnego. Bawełniany kordonek Karat 8 (76 tex x 2/10g/65 m), pomimo lekkiego rozwarstwiana się, także nie wróżył żadnych poważniejszych komplikacji.
I rzeczywiście, początkowo zwarty motyw podłużnych listków rósł szybko. Ale, jak to zwykle u mnie bywa, wkrótce wszystkie powszednie oraz nadprogramowe „przeszkadzacze” zmusiły mnie do coraz częstszego odkładania robótki. Rychło więc tempo prac przeszło od żółwia wyścigowego do ślimaka winniczka na spacerze. A z kalendarza nieubłaganie sfruwały kolejne kartki…
Serwetka w trybie pilnym wróciła więc na warsztat. Wkrótce jednak stało się jasne, że na wspomniane listki poszło tyle nici, że nawet nie ma co marzyć o tym, że dwa motki wystarczą na realizację całego wzoru. Konieczna więc była odrobina improwizacji. Skorygowałam ilość oczek łańcuszka w łukach, zrezygnowałam również z kilku ostatnich okrążeń, wykańczając robótkę jedynie prostymi ażurowymi wachlarzami, wykonanymi za pomocą podwójnych słupków i pikotków.
To prawda, że nie wszystko poszło zgodnie z pierwotnym planem. Jakieś licho do ostatniej chwili wtykało, gdzie tylko mogło, swoje psotne paluszki, bo nawet podczas sesji zdjęciowej kapryśny aparat uparcie nie chciał uchwycić prawdziwego, słomkowożółtego koloru nitki. Ale ta poplątana robótkowa opowiastka ma jednak szczęśliwe zakończenie, bowiem gotowa serwetka, wyprasowana i zapakowana, uzupełniła dzisiejszy prezent. Wszystkiego najlepszego, kochana Mamo!
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: kordonek bawełniany, prezent, serwetka
Jak widać żadne przeciwności losu Ci nie straszne, bo serwetka wyszła sliczna. Ale aparat faktycznie zrobił psikusa, bo w pierwszej chwili myślałam że jest w kolorze bladej zieleni…
Dziękuję. 🙂 Na dodatek ten dziwny kolor na każdym ekranie wychodzi inaczej. U mnie to jakby kość słoniowa…
Piękna serweta! Fajnie, że udało się ją skończyć – ja też niedawno zakończyłam robótkę, którą zaczęłam jeszcze przed długim weekendem, także rozumiem Cię w pełni. 🙂 No i w życiu bym nie pomyślała, że serwetka jest słomkowożółta, do momentu przeczytania myślałam, że jest biała. 😀 Ach, te aparaty… 😉 Mama na pewno zadowolona z prezentu. 😀
Dziękuję bardzo. 🙂 U mnie to tak zazwyczaj wygląda: zaczynam jakiś nowy projekt, najpierw dziergam z zapałem, a potem coraz wolniej i wolniej… 😉 Każdy widzi inny kolor. Ciekawe… 😉 Mam nadzieję, że serwetka się mamie spodobała. 🙂
Delikatna i ładna serwetka. 🙂
Dziękuję. 🙂
Piękna. 🙂
Dziękuję. 🙂
Cudowna. Ja robię podobną i też nie widać końca, he he.
Dziękuję. Czasem tak bywa, nawet gdy wzór nie jest zbyt skomplikowany.