Czary mary, świąteczny dom srebrno-szary
Nasze dość młode małżeńskie gospodarstwo domowe nie obrosło jeszcze zbyt wieloma tradycjami. Ale stopniowo, rok po roku, wypracowujemy swoje własne zwyczaje, w tym również świąteczne. Z domu rodzinnego zabrałam zasadę ubierania choinki i dekorowania wnętrz w ostatnią niedzielę przed Wigilią. Ale już kolejność wykonywanych czynności w miarę potrzeb modyfikuję sama.
Całą procedurę rozpoczynam zazwyczaj od przybrania stołu. Przyczyna jest bardzo prozaiczna. Biały obrus, tak jak białą koszulę, najefektywniej prasuje się w dziennym, a zimą najlepiej w porannym świetle. W tym roku ma on lekko perłowy połysk i jest obsypany żakardowymi gwiazdkami. Na nim, dla kontrastu, położyłam długi szarosrebrzysty bieżnik, ozdobiony własnoręcznie wykonaną podwójną szydełkową bordiurą z szarego kordonka May Mercerized Mini Crochet (50 g / 280 m).
Pośrodku stanął biały porcelanowy półmisek do mozzarelli, a na nim cztery lampioniki, wykonane techniką decoupage na szklankach, o ile dobrze pamiętam, po wedlowskim kremie orzechowym. Każde z oszronionych szkiełek otuliły po trzy papierowe rozety, wzorem nawiązujące do koronkowych ażurów oraz białe brokatowe śnieżynki. Dno półmiska wysypałam białymi kamykami florystycznymi. Dodałam też tu i ówdzie kilka malutkich plastikowych perłowo połyskujących gwiazdek.
A na obu końcach bieżnika symetrycznie ułożyłam dwa kwartety bombek. Odpowiednio po jednej srebrnej, perłowej, brokatowej oraz ubranej w jasnoszare szydełkowe koronki. Każdy zaś zestaw przewiązałam pasmem okiennej siatki przeciw owadom, zamotanej w podwójną kokardę.
Podobny do adwentowych lampionów na stole, ale nieco mniejszy świecznik, ozdobiony na przemian białymi i ciemnografitowymi rozetami, brokatowymi śnieżynkami oraz szydełkową koronką, stanął na komodzie w okolicy choinki. Na starej owalnej posrebrzanej tacce do wizytówek ułożyłam wokół niego sztuczne śniegowe kulki, brokatową gwiazdę i trzy małe pomalowane na srebrno szyszki.
Gdy już uporałam się ze stołem, powiesiłam nad nim łapacz świątecznych snów. Kto z Was czytał moje dwa poprzednie wpisy (ten i ten), wie, że w zestawie tegorocznych domowych ozdób po prostu nie mogło go zabraknąć. Rozetę zrobiłam z wykonanej kilka lat temu białej serwetki o gwiaździstym wzorze, nadprutej do wymiaru metalowej obręczy i obrzuconej jasnoszarym kordonkiem.
Powiewne frędzle powstały z białej satynowej tasiemki, perłowobiałej wstążki monofilowej, pasm srebrzystego lurexu, żyłki z nanizanymi na nią perełkami i gwiazdkami oraz szerokiej brokatowej wstęgi, z której zrobiłam również kokardę u góry, a także mocowanie całej kompozycji. By wzmocnić świąteczny efekt, dodałam też większe perełki, przezroczyste plastikowe gwiazdki, miniaturowe dzwoneczki, a przede wszystkim dwa malowane na biało drewniane koniki na biegunach.
Po zmroku, gdy już dobrze widać drobne ledowe światełka, zabrałam się za strojenie choinki. W tym roku królują na niej bombki, głównie te najbardziej klasyczne, czyli szklane. Małe oraz zupełnie miniaturowe, z racji niewielkiego wzrostu drzewka. Mlecznobiałe i srebrne, perłowe, a także pokryte białym lub srebrnym brokatem. Zawiesiłam również styropianowe kule i gwiazdy obsypane brokatem oraz otulone szarym włóknem ze srebrną nicią. Od siebie dodałam trzy bombki ubrane w białe i szare szydełkowe koronki, a na koniec aniołka uszytego z bawełnianego płatka kosmetycznego.
Ponieważ wybrana w tym roku kolorystyka świątecznych dekoracji jest dość chłodna, a przecież Boże Narodzenie to nade wszystko święto ciepła i światła, w kilku kącikach porozstawiałam jeszcze szklane naczynia oklejone brokatowymi i srebrnymi śnieżynkami, wypełnione białymi „mobilnymi” ledowymi światełkami. By ukryć mało estetyczne skrzynki z włącznikiem i bateriami, omotałam je skrawkami białej okiennej siatki. Wyplatany z rafii anioł, który pozował już do zdjęć rok temu, tym razem dostał do trzymania przezroczystą akrylową kulę, pełną, dla odmiany złotego, ledowego światła.
Zgodnie ze starym obyczajem, na okres świąteczny godzi się odłożyć wszelkie działania ostrymi narzędziami, więc szydełka, igły i nożyczki będą u mnie odpoczywać pewnie aż do Nowego Roku. Blogowi też należy się chwila ciszy i wytchnienia. Życzę Wam, by ten szczególny czas, który nadchodzi, był pełen rodzinnego ciepła, wzajemnej uwagi i czułości, a przede wszystkim dziecięcej radości oraz błogiego, choć przez moment beztroskiego odpoczynku. A w nowym roku niech ani na chwilę nie opuszcza Was twórcza pasja, roztropność i spokój ducha. Nie tylko w krainie rękodzieła…
Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz go polubić, skomentować i/lub polecić znajomym. Dziękuję!
Tagi: Boże Narodzenie, dekoracja wnętrz, ozdoby świąteczne, świecznik decoupage, szydełkowe koronki
Śliczny łapacz snów, uśmiecham się o schemat. 🙂
Dziękuję. 🙂 Wzór pochodzi z jakiegoś czasopisma o robótkach. Ale żeby go znaleźć, musiałabym przewertować spory stos… 🙁
Może kiedyś ktoś wstawi schemat, pozdrawiam.
To niezbyt popularny wzór, ale może kiedyś… Pozdrawiam. 🙂
Na żywo wygląda przepięknie. 🙂
Starałam się nie tylko dla siebie… 😉
Jesteś niesamowita! Chciałabym kiedyś chociaż w małej części mieć tak udekorowany dom, co Ty! O zwyczaju nie używania ostrych narzędzi nie wiedziałam – a chciałam zabrać szydełko ze sobą 😉 Pewnie wezmę, ale w Święta nie tknę! 😉 Tobie życzę odpoczynku, spokoju i nabrania oddechu na kolejny rok prac, robótek i wpisów!
Dziękuję bardzo. 🙂 Upiększanie mikroświata wokół siebie, to moja filozofia codzienności. A czyż może być lepszy czas, by dawać jej wyraz? Zwyczaj odkładania ostrych narzędzi na okres świąteczny wziął się stąd, iż kiedyś wierzono, że nie tylko w czas zaduszny, ale na okoliczność wszystkich świąt zmarli przychodzą odwiedzić swych żyjących bliskich i takie ostre przedmioty mogłyby skrzywdzić lub rozzłościć zaświatowych gości. Wolę więc nie ryzykować. Choć pewnie kochany Dziadzio wybaczyłby mi machanie szydełkiem. Ale za ciut zołzowatą praprababcię już nie ręczę… 😉
Pozdrawiam serdecznie i jak najbardziej świątecznie! 🙂